poniedziałek, 19 lipca 2010

Jeż




Wracając z pracy znalazłam tego malucha przy ul Morskiej, nosz tuż tuż od samochodów błąkał się pod drzewem samotny sierotek.. nie było widać w pobliżu żadnej jeżowej mamy, ani tym bardziej miejsca gdzie taka jeżowa mama mogła się schować .. no to odważny maluch który nic a nic się mnie nie bał został odtransportowany w mojej czapce do lasu za osiedlem gdzie mieszkam
wtedy też zrobiłam mu pożegnalne zdjęcie i odeszłam z bólem serca.
Powiem Wam szczerze że przeuroczy z niego stwór, i ten pyszczek..a miałam okazję się poprzyglądać bo ciekawski wyglądał z czapki i obwąchiwał moje palce ..po chwili spaceru poszedł spać w prowizorycznym nosidełku.. i za raz na skraju lasu, w malinowych chaszczach zostawiłam dzikiego chronionego stwora .. oby mu się wiodło.
Dostał morelka, ale chyba morelki mu nie w smak pewnie woli glisty i chrabąszcze ..wiadomo.. co mięsko to mięsko.. postarałam się nie dotykać i nie zostawiać swojego zapachu..
Cały czas tylko się zastanawiam czy zrobiłam dobrze przenosząc tego malca..

2 komentarze:

  1. w lesie na pewno mu lepiej niz na ulicy, w dodatku jak nie bylo jezowej mamy..
    na pewno sobie poradzi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Enzo za słowa otuchy, właśnie to mi jest potrzebne :) Jestem zwolennikiem nieingerowania w dzikie choć czasami pokusa zabrania wszystkiego co pełza do domu jest okrutnie wielka... ale masz rację na pewno się ucieszył z lasu i nieopodalszego beczenia kozy i w ogóle.. i pewnie pałaszuje teraz jakieś chrabąszcze .. tylko czy ja go w ogóle powinnam była ruszać.. ale już w tym roku co najmniej 3 jeże widziałam tam rozjechane i tak się o niego wystraszyłam a że był mały i bezproblemowo wlazł do mojej czapki z open-er ;)- co mnie akurat nie dziwi bo wiedział co dobre .. i w ogóle to taki wyluzowany jeż :) i w ogóle..to się chyba w nim zakochałam po sekundzie patrzenia na tą mordę :)
    tak. masz rację absolutną, dobrze się stało, las to jednak las i miał już kolce i otworzone oczy więc na pewno będzie wiedział co i jak.
    A ta moja Bestyja oczywiście darła paszczę zazdrosna że coś niosę i nie może do mnie podejść, mały trochę się bał jej szczekania więc nie chciałam żeby mi poleciał na serducho, a poza tym na bank miał pchły i kto wie co jeszcze- czapka już uprana ;)
    kurde miętka jestem.. na wykluwanie się okolicznych kociaków chyba będę musiała oślepnąć ;)

    OdpowiedzUsuń