niedziela, 26 września 2010

Dzikobranie


Historia opowiedziana w jednym zdjęciu powyżej :)
Spotkałyśmy dziki
na zdjęciu nie widać ale wyjście z lasu jest z dolinki pod górkę i akurat na szczycie jest to zacienione miejsce gdzie trafiło mi się i Freyji spotkanie owe.
A zatem
Wracamy sobie jak gdyby nigdy nic czyli zupełnie zwyczajnie (szczęściem pies już był od ok 1 m wcześniej na smyczy) wychodzimy sobie pod nieduże wzniesienie na ścieżce .. i stajemy jak wryte...
Przed nam dwie dzikie świnie, dwa ogromniaste dziki ryjące sobie ścieżkę... (na czerwono zaznaczyła miejsce naszego niefortunnego wynurzenia się z lasu i miejsce gdzie w ten czas stały owe monstra)
Nogi mi zmiękły .. patrze na Dziki one na Mnie .. i wtedy.. sucza obronna zaczyna się na nie szczekać "milcz głupia syknęłam przez zaciśnięte ze strachu zęby" Dziki stanęły na wprost i zaczęły kwiczeć? no ten swój dźwięk wydawać .. i idą na NAS ... DZIZAS KURWA JA PIERDOLE pomyślałam... na plecach zimny pot
(tak sobie myślę teraz że dobrze że tylko szły, ewidentnie chcąc nas przepędzić a nie nas zaatakować i generalnie ten mój strach był chyba nad wyraz)
w ułamku sekundy chwyciłam Freyje na ręce i trzymam jej pysk starając się opanować jej nad wyraz silne ale nic nie znaczące w tej sytuacji instynkty łowieckie (sama jest wielkości warchlaka)
przez całe 2 metry starałam się poruszać spokojnie ale potem to już emocje ... pędziłam niczym strzała ..(nie sądziłam ze tak szybko wbiegnę pod górę z psem na rękach)
na szczęście dziki straciły nami zainteresowanie .. upf.. (zdjęcie jest robione z mega zoomem z pagórka kiedy chcąc nie chcąc musiałyśmy jakoś na około wrócić do domu)
I tylko sobie myślę że miałyśmy farta że suka była na smyczy .. wiem że jakby do nich poleciała to poleciała bym za nią..

Ps: w najbliższym czasie nie wybieramy się na spacer do lasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz